Końska love. Stadnina w Janowie Podlaskim poza sezonem

21:03


Wczoraj przez pola i lasy, a ściślej również przez sam Janów Podlaski wybrałam się z Zaborka, gdzie stacjonuję do Stadniny Koni w Wygodzie pod tymże Janowem. Piechotą, więc dałam sobie " w kość", bo marszruta była wielokilometrowa. Jeszcze przed bramą wjazdową, po prawej i lewej stronie przywitały mnie, pasące się leniwie na hektarach łąk, araby i półkrwi angloaraby, bo i takie tutaj sobie mieszkają. Maści rozmaitej i wzrostu, jak również wieku, ponieważ w Janowie jest i stacja rozrodcza, więc można zobaczyć matki z młodymi. Te ostatnie dokazują, nierzadko tocząc boje, tarzają się w piachu, wznosząc tumany kurzu - ich sylwetki wynurzające się z chmury szarego, tańczącego w powietrzu pyłu aż kuszą fotoamatorów do sięgnięcia nawet po komórkę, aby uwiecznić te chwile. Jak również momenty, gdy źrebaki dają sobie "buzi", co udało mi się zatrzymać w kadrze.


W stadninie okazałam się wczoraj jedynym gościem i to ja wzbudzałam, siłą rzeczy zainteresowanie zarówno bardzo młodej obsługi, jak i samych zwierząt. Przyzwyczajone do kontaktu z ludźmi, bez obaw podchodziły do barierek ogrodzeń - nota bene, dość dziadowskich moim zdaniem, zważywszy na rangę firmy. Ich konstrukcja z metalowych rurek żywo przywodzi na myśl PRL, ale przede wszystkim budzi wątpliwości, czy jest w stanie powstrzymać napór zwierząt - araby są końmi imponującej postury, o ile można je tak określić. Z drugiej strony chciałabym ufać, że nad wytrzymałością i funkcjonalnością czuwają jednak fachowcy.
Musiałam dobrze uważać, aby moja puchówka tudzież krwistoczerwone rękawiczki nie znalazły się w zasięgu końskiego pyska - żółte zęby i zaskakująco długi język arabów wyraźnie szukały kontaktu z moim ubraniem. Wielkie oczyska łypały z ciekawością, a potężne karki z nierzadko splątaną po harcach na powietrzu, grzywą, zginały się pod pieszczotą moich palców. Z zadowoleniem oglądałam pobielone na nowo budynki XIX-w. stajni, wzniesionych wg projektu Marconiego i zagrabione alejki. W Janowie porządek panuje wzorowy. Tylko nadal rozczarowuje punkt gastronomiczny "za szybką", bo choć pomidorowa i flaki po 7 zł porcja to dobra oferta dla Kowalskiego, ale jednak o tej porze roku nie na ławkach pod parasolami. Same ławy i stoły są estetycznie wykonane, ale co z tego., kiedy w "tyły" zimno? Poza tym dlaczego menu tylko po polsku, skoro w stadninie nie brak obcojęzycznych gości? Gastronomia to zresztą pięta achillesowa całego Janowa Podlaskiego, gdzie nie ma nawet baru, o restauracji nie wspominając. Działająca do niedawna pizzeria poległa najwyraźniej finansowo, bo zamknięta jest na cztery spusty. A przecież sama miejscowość wydaje się jednak niebiedna, o czym już wkrótce...Wracając zaś do stadniny, tego lata podczas dorocznej Pride of Poland padł rekord cenowy - największą w historii aukcji cenę 1 400 000 zapłacono za 10-letnią klacz Pepita z miejscowej, janowskiej stajni.

Zobacz również:

0 komentarze