Niebiański uśmiech Monny Lisy
12:41
Najpierw troszkę historii. Tradycja vin santo obejmuje zarówno Toskanię, jak i sąsiednią Umbrię, a ten wyborny trunek wytwarzany jest ze szczepów Trebbiano i Malvasii. Legenda mówi, że podczas epidemii dżumy w 1384 r., pewien franciszkanin z Prato leczył ofiary zarazy winem mszalnym. Zyskało ono szybko nazwę świętego, gdyż dziesiątkowana przez czarną śmierć ludność uwierzyła w cudowne właściwości specyfiku. Według innych źródeł, przemawiający podczas Conciglio di Firenze w 1439 r., arcybiskup grecki Giovanni Bessarione miał rzec, wznosząc do góry kielich "To jest wino z Xantos", mając na myśli, należącą dziś do Turcji wyspę Ksantos (Xantos), nota bene wspomnianą już w homerowskiej Iliadzie. Zgromadzeni podczas obrad rady dostojnicy opacznie jednak zinterpretowali słowa hierarchy, myląc je z łacińskim sanctus czyli święty, przekonani, że ma na myśli boskie właściwości wina.
Cantucci pojawiają się na scenie historii znacznie później, oficjalnie po raz pierwszy w Vocavolario dell Accademmia della Crusca z 1691 r. jako "biscotto a fette, a fior di farina, con zucchero e chiara di uovo".
Wnoszę z tego, że znana nam z obrazu Leonarda Mona Lisa vin santo pić mogła. I może niejednokrotnie je kosztowała? Wiąże ją bowiem z tym trunkiem jedno miejsce, a mianowicie XIV -w. Villa di Vignamaggio, w miejscowości Petriolo, w samym sercu toskańskiej krainy wina, Chianti. http://www.vignamaggio.com/la-villa/monna-lisa-leonardo/
Współcześnie tenuta słynie z produkcji tego właśnie wina, w tym Vinsanto del Chianti Classico DOC.
Przed wiekami miejsce to, należące do kuzynostwa miała odwiedzać Lisa Gherardini, znana światu jako Mona Lisa czy też Monna Lisa z obrazu Leonarda, o której tak pisał Giorgio Vasari "Naprawdę portret ten każdego wybitnego artystę musi zdumieć i zachwycić. A chociaż pani Lisa była bardzo piękna, Leonardo szukał dodatkowych podniet z dziedzin sztuki. W czasie gdy pozowała, zawsze ktoś grał i śpiewał; sprowadzał nawet różnych trefnisiów, aby ją rozśmieszali. Szukał, jak odsunąć melancholię, którą tak często w portretach okazuje malarstwo. Tymczasem w portrecie Leonarda znalazł się tak czarujący uśmiech, że wydaje się bardziej niebiański niż ludzki".
I on zapewnił damie nieśmiertelność.
W ogrodach i villa Vignamaggio zagościła też na dłużej ekipa bodaj najlepszej w historii kina (przynajmniej dla mnie) filmowej adaptacji Szekspira w reżyserii Kennetha Brannagha, "Wiele hałasu o nic". Nie mam najmniejszych wątpliwości, że korzystała z zasobnych piwniczek posiadłości, delektując się nie tylko "świętym" winem. :)
0 komentarze