Pokój z widokiem na Nil

09:18


-Ihha, Ihha – z głębokiego snu budzi mnie ryk osła. Zupełnie jakby biedne zwierzę ktoś odzierał ze skóry. Otwieram oczy, ale wokół panują ciemności egipskie. Fakt, uświadamiam sobie, przecież jestem w kraju faraonów! Po omacku, obijając się boleśnie o nieznane mi sprzęty po drodze, docieram do okna i odsuwam zasłonę. Zalewa mnie fala światła tak intensywnego, że mrużę oczy, a potem otwieram je szeroko – przede mną rozciąga się Nil. Wychodzę na balkon i obserwuję, jak rzeka oblewa wyspę Elefantynę, na której stoi mój hotel. Od strony piaszczystych wzgórz jest granatowo-stalowo-rudawa, a z przeciwnej, od Asuanu – bardziej błękitna.

W tym błękicie odbijają się, przycumowane czwórkami do miejskiego nabrzeża pływające hotele. Stoją w większości puste, bo turyści, dodatkowo zniechęceni ostatnimi wypadkami w Kairze, niechętnie przyjeżdżają do Egiptu.

Dostrzegam jednak ruch na Nilu – to taksówka wodna odbija od przeciwnego brzegu i zmierza ku hotelowej przystani. Taką taksówką, podłużną łodzią pod daszkiem, z miękkimi siedzeniami wyściełanymi barwnym welurkiem, przypłynęłam poprzedniej nocy i ja. W poprzek rzeki sunie faluka, pchana wiatrem, który dmucha w wyginający się na nim jak balon, biały żagiel.

Marzy mi się rejs tą typową dla Nilu łodzią, albo taką większą, która zabiera już cały "garnizon" turystów, ale nie mam czasu.
Przyjechałam tu przede wszystkim służbowo. Tymczasem przypominam sobie osła i zaczynam go szukać z niepokojem, aby znaleźć, spokojnie pasące się zwierzę na linii „strzału” mojego obiektywu.

Jest w wyraźnej ekstazie, bo dorwało się do soczystej, zielonej trawy, której kępki wystają z ziemi przy granicy z hotelowym ogrodem. Wyrosły zapewne dzięki wodzie ze spryskiwaczy, jakie pracują non-stop w „resorcie” – inaczej pod palącym, nawet grudniowym, a więc zimowym słońcem nic by się nie uchowało. Sam ogród natomiast tonie w kwiatach, których nazw naturalnie nie znam, zaś rabatki i wypielęgnowane, żwirowe alejki ocieniają korony palm. Tak tu „nienormalnie” czysto i „sielsko-anielsko”, bo wystarczy tylko opuścić hotelowy teren, aby natknąć się na góry śmieci, gruzów, wszelkiego rodzaju odpadów.
I biedy. Połowa Egipcjan żyje dziś na granicy ubóstwa albo wręcz i poza nią.  

Zobacz również:

0 komentarze