Co tam, Panie, w Soplicowie. Śladami Mickiewicza

10:11


Z Rodzicielką, za sprawą genów siłą rzeczy, wiele cech mamy wspólnych. W tym namiętność do czytania. U obu, przy łóżku pyszni się zawsze, mniejszy lub większy stosik książek. I ostatnio z tego stosika "mamowego" zwinęłam bez uprzedzenia nader smakowitą pozycję. "Dziedziczki Soplicowa" Joanny Puchalskiej. Do "Pana Tadeusza"  żywię bowiem uczucia szczególne.  Gdy w szkole miałam tę lekturę przerabiać - to Mama wywiozła mnie pod granicę białoruską i litewską, abym "poczuła" tamtejszą atmosferę, poznała przyrodę, ludzi. I tam po raz pierwszy czytałam sobie Pana Wieszcza, a mrówki mnie obłaziły niczym Telimenę. Z radością powitałam też w 1999 r. przepiękną ekranizację tego poematu w reż. Andrzeja Wajdy, z genialną muzyką Wojciecha Kilara - końcowy polonez, wyprowadzony od dworu pobrzmiewa Polonezem As-dur Fryderyka Chopina, naszego najbardziej patriotycznego kompozytora. Specjalnie zwracam tu uwagę na dwór, gdyż on jest właśnie bohaterem książki Joanny Puchalskiej. Dwór w Soplicowie, a właściwie w Czombrowie, gdyż, jak dowodzi autorka właśnie włości jej przodków stały się prototypem mickiewiczowskiego locum amoenum. Skąd ta pewność? Babka babki pani Joanny, Aniela Uzłowska z Czombrowa właśnie była matką chrzestną Adasia, syna Barbary zatrudnionej przez pewien czas we dworze jako panny apteczkowej. Nota bene z ksiażki dowiadujemy się, na czym ta funkcja polegała. Więcej na stronie mojego bloga: Wojaże intelektualne

Zobacz również:

0 komentarze