Królowa Trzech Żywiołów na platformie wiertniczej

00:28



40 mil morskich od Władysławowa znajduje się platforma wiertnicza Baltic Beta, należąca do firmy Petrobaltic (dziś Lotos Petrobaltic SA). Dziewięć lat temu, 2 września  2005 r. wylądowałam na niej, wówczas jako dziennikarka nieźle sobie jeszcze radzącego „Życia Warszawy”. Wraz z grupą przedstawicieli innych mediów przylecieliśmy do celu wojskowym helikopterem, dosłownie wypatroszonym w środku – w jego pustych trzewiach po bokach wiły się tylko wąskie ławki, do których przypięto nas mocno pasami. I zaraz zaopatrzono w hełmofony, bo huk silników był nieziemski. Czy się bałam? Naturalnie czułam dreszczyk emocji z powodu wejścia na pokład innego niż zazwyczaj statku powietrznego. Dotąd moim udziałem były samoloty pasażerskie różnej maści, a lotów nimi odbyłam setki. Wylądowaliśmy na Holidecku czyli lądowisku dla helikopterów, znajdującym się na wysuniętym z platformy pomoście i otoczonym z trzech stron siatką o grubych okach. Gdy postawiłam pierwszy krok na ziemi, nogi się pode mną ugięły. Ziemi bowiem, de facto, nie było. Stałam na ażurowej powierzchni platformy, a kilka pięter pode mną szumiało morze. Co gorsza, doskonale je widziałam przez wspomniany ażurek, sprawiający wrażenie bardzo delikatnej konstrukcji, która za chwile może się załamać, aby wrzucić śmiałków w wodną toń. Tymczasem zapewniono mnie, że stalowa konstrukcja jest nader wytrzymała  – jednak pół godziny zajęło mi oswajanie się z faktem, że chodzę po czymś, przez co mogę widzieć to, co znajduje się bardzo nisko. No cóż, lęk wysokości nie pomaga w takich sytuacjach, ale trzeba się wziąć w garść. Nie pomagało również nieprzerwane drganie całej platformy, wydobywającej ropę naftową ze złoża B3, umiejscowionego 1,5 km pod dnem morza i towarzyszący temu procesowi dźwięk, delikatne, a jednak słyszalne buczenie. Byłam bodaj jedyna damą w całym towarzystwie, gdyż w tamtych czasach działy gospodarcze gazet zdominowane były przez płeć mniej nadobną. Załogę zatrudnioną na platformie stanowili zaś wyłącznie panowie. Poczułam się zatem niemal od razu Królową Trzech Żywiołów, którą mnie zresztą mianowano (vide Certyfikat). Honory domu, pardon, platformy, pełnił wówczas pełen galanterii, pysznie dowcipny, a zarazem fachowiec pełną gębą, Jan Polak, kierownik Baltic Beta. To on oprowadzał nas po całości o wymiarach 70 na 64 m. Na szczęście dzień był piękny, morze spokojne, a zatem platformą nie kolebało – zresztą podczas sztormu nikt by nam nie pozwolił przylecieć! Zaopatrzeni w hełmy przemierzyliśmy kilometry podestów i drabin oplatających platformę, biegnących na przemian raz w górę raz w dół. Wreszcie wylądowaliśmy w mesie, gdzie poznaliśmy kilka ciekawostek z życia załogi, wówczas chyba 100-osobowej, która dwa tygodnie spędzała na platformie pracując na niej i śpiąc w kajutach przypominających te na statkach. Potem zastępowali ją koledzy – obowiązywał zatem system zmianowy, a dzień pracy wynosił 12 godzin. Dowiedziałam się również, że platforma powstała we Francji w latach 70. i pracowała wcześniej na morzu Północnym i Adriatyku pod nazwą West Beta. Obecną nazwę zawdzięcza już ostatniemu właścicielowi czyli Lotosowi. Skąd właśnie dziś postanowiłam spisać to wspomnienie? Może dlatego, że odnalazłam Certyfikat, jaki wręczył mi uroczy pan Jan Polak? A bardziej z tego powodu, że nie dalej niż cztery dni temu w Gdyni czyli w miniony czwartek 30 października br. w Gdyni spółka Lotos Petrobaltic S.A. podpisała umowę na przebudowę drugiej, posiadanej platformy wiertniczej, Petrobaltic na eksploatacyjną. Przebudowę zrealizuje konsorcjum spółek należących do Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A. tj. Energomontaż – Północ Gdynia i Stocznia Remontowa Nauta oraz stocznia Crist. Koszt przebudowy wynosi 345 mln zł. Położona na złożu B8 platforma rozpocznie pracę pod koniec 2015 r. i ma wydobywać 250 tys. ton ropy rocznie. Tymczasem wysłużona platforma Baltic Beta wydobywa nadal dzielnie 170 ton ropy rocznie. Co ciekawe, przy okazji pisania tego tekstu dowiedziałam się, że w rezultacie wygaśnięcia umowy między Petrobaltikiem a Strażą Graniczną, koledzy- żurnaliści, którym przypadła w udziale emocjonująca wycieczka na platformę Baltic Beta kilka lat po mnie, nie mogli polecieć na nią helikopterem w niecałą godzinę, a musieli płynąć statkiem, co zabiera 9 godzin. Kto wie jednak, czy nie było to jeszcze ciekawsze doznanie – warto zajrzeć do artykułu jednego z nich: http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Tak-pracuje-platforma-wydobywcza-na-Baltyku-n71161.html



Zobacz również:

0 komentarze