Katowice od strony dwóch kółek

03:27


Katowice kojarzyły mi się, niezależnie od epoki z towarzyszem Edwardem Gierkiem. Może dlatego, że moje dzieciństwo "chmurne i durne" przypadło na czas PRL-u kokietującego Zachód. Jak również z tego powodu, że innego punktu odniesienia nie miałam. Po raz pierwszy do stolicy Śląska dotarłam z okazji promocji mojej książki "Włochy jakich nie znacie" w jednym z tamtejszych EMPIK-ów przed dwoma laty zaledwie. Krótka to była wizyta - z dworca taksówką do centrum handlowego, gdzie spotkanie z czytelnikami miało mieć miejsce i z powrotem. Przez lekko przykurzone szyby samochodu zobaczyłam jednak nowoczesną architekturę, a centrum handlowe powaliło mnie ogromem - potrzebowałam na gwałt cicerone, który by mnie po meandrach wypucowanych na błysk korytarzy doprowadził do księgarni. Nie było z tym problemu - mieszkańcy Katowic to przemili i uczynni ludzie. Tę opinię potwierdziła kolejna, króciutka znów wizyta - Katowice okazały się moim punktem przesiadkowym w jednej z dalszych wypraw. Przybyłam ciemną nocą Polskim Busem, który bardzo sobie chwalę za komfort, czystość (również kibelka), wygodę foteli i punktualność, aby wysiąść na zapyziałym dworcu autobusowym. Nie działało tam chyba żadne oświetlenie, a budynki stacyjne zawarto na głucho. - Cicho wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie? - przyszedł mi na myśl wykuty w liceum cytat z "Dziadów" Mickiewicza. Na szczęście nic się nie wydarzyło, a pierwsza osoba, którą poprosiłam o wskazanie drogi na Dworzec Kolejowy wskazała mi ją z uśmiechem, choć najwyraźniej spieszyła się do domu. Dworzec był wówczas jeszcze w budowie, ale wnętrze już przyjmowało podróżnych. Gdy po szybkim marszu kiepsko oświetlonymi ulicami, minęłam wreszcie rusztowania, aby wstąpić do zupełnie innego świata, zalanego intensywnym światłem. Przestronną halę otaczał wianuszek sklepów i barów na dwóch poziomach. W czystej podłodze można się było przeglądać. Zaraz usadowiłam się w jednym z otwartych barów, zjadłam smakowicie wyglądającą kanapkę i ruszyłam na podbój toalety. Po uiszczeniu 2 zł znów przeżyłam zaskoczenie. Znalazłam się bowiem w eleganckim salonie, pełnym luster i oszklonych szafek, w których, za niewielką opłatą, można się było zaopatrzyć w kosmetyki podróżne, w tym szczoteczkę do zębów, pastę i maszynki do golenia. Ktoś, jak widać pomyślał o potrzebach podróżnych! Nie zapomniano o wygodnych miejscach do siedzenia, zaś toalety i umywalki były z "najwyższej" półki cenowej. Każdą kabinę rozweselał natomiast inny obrazek! Wszystko naturalnie sterylnie wręcz czyste i pachnące! Podobnie było w toaletach, jakie sobie obejrzałam podczas ostatniego, znów "na wariata" pobytu w Katowicach przed tygodniem.


W OO w Galerii Katowickiej łączącej się z już teraz gotowym i bardzo pięknym Dworcem Kolejowym (architekta zapraszam do Warszawy) zachwycały ekskluzywne misy umywalek Villeroy&Bosch, a za każdymi zdobionymi drewnianą okleiną drzwiami kabin czaiła się inna niespodzianka: a to tygrys szykujący się do skoku,


bądź delfin wyskakujący (prawie) ze śnieżnobiałej muszli


 czy galeria... butów, na jakich widok westchnęłaby głośno ich namiętna kolekcjonerka z "Seksu w Wielkim Mieście". W toalecie męskiej królowała natomiast dama w negliżu, którą uwiecznił mój kolega, również dziennikarz Marek Maro Michałowski:


Co mnie jeszcze zachwyciło w Katowicach? Trzypasmówki przecinające wzdłuż i wszerz miasto, dzięki czemu mknie się przez nie niczym po autostradzie.


Odrestaurowane kamienice w centrum. I, raz jeszcze powtórzę, wyjątkowo uprzejmi ludzie.
A jak Katowice wyglądały przed wiekiem? - proszę zajrzeć do bloga mojej przyjaciółki, Marysi Sikory: http://arkadia-bonumest.blogspot.com/2014/11/katowice-kattowitz.html

Zobacz również:

3 komentarze

  1. Katowice sporo zmieniły się na przestrzeni lat i to zdecydowanie na plus!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy i pomocny artykuł. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Katowice to bardzo ciekawe miasto

    OdpowiedzUsuń