Come eravamo...

14:19

Takie byłyśmy z Mariją 20 lat temu. Przede wszystkim o tyle młodsze, pełne nadziei i radości życia. Mimo wszystko. Marija dopiero co opuściła swoją ojczyznę, Jugosławię, która na jej oczach rozpadła się na części. I na naszych - wszystkich uczestników kursów włoskiego w Santa Margherita Ligure, którzy z tego raju na ziemi, w którym się znaleźliśmy, śledziliśmy z rosnącym niepokojem wydarzenia w kraju,  nie tak przecież od nas odległym. Od samego początku czyli gorącego lata 1991 r., kiedy po raz pierwszy w tym tak bardzo multinarodowym składzie spotkaliśmy się w Santa. Były wśród nas zarówno wnuki włoskich emigrantów za chlebem osiadłych w Ameryce Południowej, ale i silna grupa arabska z Tunezji i Algierii, młodzież ze wszystkich chyba zakątków Europy. Była też Marija i jeszcze jeden kolega z Jugosławii. Na początku nie miało znaczenia, że ona jest Serbką, zaś on Chorwatem. Potem sytuacja diametralnie się zmieniła. Pamiętam jeden wieczór, gdy większość z nas szalała na dyskotece zorganizowanej spontanicznie w akademiku i Mariję, siedzącą pośród rozbawionego tłumu na kolanach jednego z wykładowców, szlochającą na głos. Nie miałam odwagi podejść i zapytać o przyczynę tej rozpaczy, dopiero chyba sama Marija wyjaśniła mi, że od tygodnia nie miała wiadomości z domu, a jej miasteczko zostało spustoszone przez Chorwatów w jakiejś akcji odwetowej za ataki Serbów. Marija tylko na krótko pojechała wtedy po kursach do domu - jej rodzina na szczęście nie ucierpiała. Spakowała walizki, wróciła do Italii i zamieszkała ze wspomnianym wykładowcą, który wtedy był już jej partnerem, a wkrótce został mężem. Gościłam w ich uroczym mieszkanku na genueńskiej starówce dwukrotnie: po zakończeniu kursów w 1993 r. i pół roku później, w marcu 1994. Razem hucznie obchodziliśmy moje urodziny - niewykluczone, że tańce nasze wspólne z Mariją pląsy są właśnie z tej okazji. Zapewne poprawiłyśmy sobie humory dobrym winem i pastą, czyli makaronem - może z sosem orzechowym, który moja koleżanka tak doskonale przyrządzała? Ja wtedy również byłam wtedy pełna nadziei. Z dyplomem z Santa wydawało mi się, że będę przenosić góry.  Potem straciłyśmy kontakt na wiele lat i odnalazłyśmy się właśnie dzięki FB. A dziś Marija przysłała mi właśnie roztańczoną fotkę. Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień...

Zobacz również:

0 komentarze