Jakby Anioł przy mnie stanął. Mój reportaż z Grabarki
00:10
- Nigdy
nie byłaś na Grabarce? - zapytał mnie ze zdziwieniem fotoreporter frontów
wszelakich Bartek Kosiński, gdy przed dwoma laty realizowaliśmy razem jeden z
reportaży dla „Krainy Bugu”. - No to w drogę! – zadecydował i pojechaliśmy w
kierunku dokładnie odwrotnym, niż przewidywały to nasze dziennikarskie plany.
Na miejsce dotarliśmy pod wieczór, parkując samochód pod wysokim murem z
obrobionych otoczaków. Wokół nie było nikogo. Doznałam silnego uczucia deja vu.
Nagle zniknęły intensywne zapachy rozgrzanych letnim słońcem polnych ziół, a
pojawiło się wspomnienie. Nie moje, a prof. Stanisława Baja, malarza,
prorektora warszawskiej Akademii Sztuk
Pięknych pochodzącego z Dołhobrodów, a więc człowieka pogranicza, w którego
rodzinie byli i katolicy, i unici, i prawosławni: -Przydarzyło mi się to na
początku lat 90., pamiętam dokładnie – 8 grudnia. Mróz ściął ziemię, wówczas
jeszcze piaszczystą, a nie jak dziś asfaltową, drogę prowadzącą na Grabarkę.
Oprócz mnie nie było wokół żywej duszy. Panowała absolutna cisza. Wtem zza
zakrętu wyłonił się pątnik, cały obwieszony wotami. Znałem go z widzenia, bo
często pielgrzymował na Świętą Górę – wyróżniały go charakterystyczny,
haczykowaty nos i długie włosy. Mój wzrok przykuły naraz gołe pielgrzyma, mimo
zimna stopy... Z jaką szedł intencją? Tylko Bóg to wiedział, bo o intencjach na
Grabarce nikt głośno nie mówi, ma je w sercu.
Te słowa
prof. Baja dźwięczały mi w głowie, gdy wraz z Bartkiem podchodziliśmy pod
Grabarkę. Mrok coraz gęściejszym welonem przykrywał ścieżkę, wpełzał między
ledwo widoczne już krzyże. Dziesiątki, setki – ponoć na Grabarce jest ich 10
tysięcy, ale chyba trudno o dokładną statystykę, bo niemal codziennie ktoś
dokłada nowy. Nie większy niż palec albo ogromny, wielometrowy. Obok świeżo
wbitych w podłoże zaś stoją te starsze, na wpół spróchniałe, przekrzywione,
obłażące z farby, zapadające się w ziemię. Bo nikt ich nie prostuje, nie
odnawia, nie układa, nawet jak padają czy tworzą wydawać by się mogło bezładny
stosik. Mają tak trwać, postawione niegdyś ludzką ręką w konkretnym bardzo
celu. W ślad za pierwszymi, umieszczonymi na Grabarce w czasie szalejącej w
1710 r. epidemii cholery na Podlasiu. Przez tych, którzy poszli za głosem Boga
mówiącego, że ratunek znajdą na tym właśnie wzgórzu. Uwierzyli i śmierć ich
ominęła.
Całość mojego reportażu zatytułowanego "Jakby Anioł przy mnie stanął"można przeczytać w najnowszym numerze periodyku "Kraina Bugu" na stronach 22-33: http://issuu.com/krainabugu/docs/krainabugu12 Od 13 stycznia br. magazyn będzie można kupić w Empik-ach.
Całość mojego reportażu zatytułowanego "Jakby Anioł przy mnie stanął"można przeczytać w najnowszym numerze periodyku "Kraina Bugu" na stronach 22-33: http://issuu.com/krainabugu/docs/krainabugu12 Od 13 stycznia br. magazyn będzie można kupić w Empik-ach.
0 komentarze