I Garibardini si vestivano come Liverpul

23:07

Bardzo poważny ten mój blog. Może nawet troppo serio. Postanowiłam więc wpuścić troszeczkę humoru, bo przecież Italiani są wesołą nacją. Skoro więc dziś Ambasada Włoska w Warszawie urządza oficjalną festę z okazji swojego święta narodowego, gdzie będziemy brindare (albo fare un brindisi)  czyli wznosić toasty za pomyślność Republiki tkwiącej po uszy w kryzysie - ja przekornie zacytuję humor z zeszytów szkolnych. Bez Risorgimento nie byłoby zjednoczonej Italii, a potem właśnie Republiki. Jak tę historię widzą włoskie dzieciaki? "Io preferisco Garibardi (pisownia oryginalna) perche' l'eroe di dei due mondi, e cosi' ora l"italia non ha piu' vergogna di andare in America. Garibardi io lo so quello che fece. Lui parti' da Quarto al Volturno, ma non a Quarto vicino a Napoli, una Quarto piu' lontana. Fece come se fosse il giro d'Italia, fino a che non arrivo' a Marsala.  A Marsala trovo i borboni (znów pisownia oryginalna" di Napoli e delle due Sicilie, e li sconfisse. Erano 1000. SI chiamarono I GARIBARDINI. Erano 1000. Essi vestivano tutti di rosso, come il Liverpul (pisownia oryginalna). (...) Quando Garibardi divenne re d'Italia, ai 1000 li fece diventare: a chi principe, a chi cavagliere, a chi onorevole. A quelli che avevano sparato male non so che li fece diventare, forse facchini".
Te "delicje" pochodzą z książeczki nauczyciela ze szkoły podstawowej, Marcelo d'Orta pod znamiennym tytułem "Io speriamo che ma la cavo", bestsellera wydanego przez Oscara Mondadori. Naturalnie mogłabym to przetłumaczyć i w wolenj chwili to uczynię (na razie sam tytuł "Garybardczycy ubierali się jak Liverpul"), ale na razie zostawiam w oryginale dla tych wszystkich, którzy włoski troszkę choć znają. Tekścik jest prosty - można nawet skorzystać z translatora. Miłej zabawy i miłego początku tygodnia :) Za oknem mamy słońce, jak w Italii... :)

Zobacz również:

0 komentarze