To piekielne cinquecento albo... najlepszy kurs włoskiego na lato

08:24

Jakby ktoś myślał, że chodzi mi o samochód - jest w błędzie. Cinquecento to pierwszy wyraz, jaki przyswoiłam po włosku. A było to tak... W czasach mojego dzieciństwa, znaczy się w epoce Gierka, 500 złotych było kwotą znaczną. Aby nie mówić przy dziecku o pieniądzach, moi Dziadkowie - dzielący wraz ze mną i moją Mamą jedno mieszkanie (dwa pokoje w wielkiej płycie), przechodzili na włoski, narzecze dla mnie niezrozumiałe głównie dlatego, że wcale nie chciałam się go uczyć. W tych rozmowach dorosłych wyjątkowo często, niczym leitmotiv przewijało się słowo cinquecento. Mimo moich oporów lingwistycznych, w końcu zaintrygowało mnie ono do tego stopnia, że o znaczenie zapytałam jednego ze znajomych rodziny, który włoskim władał nienagannie, a ten naturalnie mi je wyjaśnił. Gdy mamo-dziadkowie znów wszczęli ożywione dysputy in italiano, wkroczyłam między nich, wzięłam się pod boczki i oświadczyłam: "już nic przede mną nie ukryjecie, bo już wiem, że cinquecentio to pięćset!". Potem już nauka poszła mi gładko, a jednym z najmilszych jej etapów były kursy języka i kultury włoskiej w Santa Margherita Ligure, które gorąco polecam wszystkim pragnącym perfezionare la lingua italiana w wyjątkowej scenerii Ligurii: http://www.centrint.unige.it/ Zainteresowanych odsyłam do mnie - kontakt: anklossowska@gmail.com lub chetniej na a.klossowska@wp.pl albo na FB. Albo, również przez FB z sekretarką kursów - Manuela Sciandra (Savona, Italy) - można powołać się na mnie :) Uczestniczyłam w tych kursach per tre anni consecutivi i zakończyłam z dyplomem con lode i Medaglia d'oro Uniwersytetu w Genui (uczelnia macierzysta). 

Zobacz również:

0 komentarze